To trochę wariactwo uosabiać rower, nadawać mu imiona, nazwy, mówić czułe słówka i trzymać w pokoju… ale jeśli ma się Emondę – jeden z najlżejszych produkowanych rowerów szosowych to śmiało można nazywać ją Królową Emondą, królową szosy. Szosa jest kobietą, Emonda jest kobietą, królowa Emonda jeździ wspaniale.

Każdy kolarz doskonale wie, jak ważny jest dla niego rower, ten obecny, każdy kolejny i ten następny, wymarzony. Ciężko jest przeliczać pasję na pieniądze, ciężko jest też podjąć decyzję o zmianie roweru, tym bardziej kiedy ten stary nadal cieszy oko i właściwie też jeździ dobrze. Skąd więc pomysł zamiany też nowego Speca na jeszcze bardziej nowego Treka? Tak więc przyszło to w sposób naturalny. Kiedy pierwszy raz miałam okazję zobaczyć i pojeździć na sprzęcie marki Trek różnica w wygodzie i jakości dostrzegalna była od razu. Rower jak rower, niby każdy podobny. Jednak są takie szczegóły, które sprawiają, że na Treku jeździ się lepiej. Oczywiście pomocny w podjęciu decyzji o przesiadce na Emondę był Demo Day organizowany w salonie Mistrzowskie Rowery na tej wiosny. Podczas tamtego upalnego weekendu można było przejechać się na wielu modelach rowerów i upatrzyć sobie ten wymarzony. Moim wymarzonym okazała się Emonda, leciutka, szybka i niezwykle wygodna. Mam ją teraz u Siebie, pierwsze kilometry wspólnie spędzone były takimi trochę na dotarcie, ale pewne jest jedno – szybko się nie rozstaniemy, królowa jest taka jak być powinna – piękna i Moja.

Biorąc pod uwagę, że na Emondzie nie zrobiłam jeszcze zbyt wielu kilometrów, mam ją od niedawna, a zbliżająca się zima i coraz niższe temperatury, też nie pozwalają na treningi w ciągu tygodnia, skupię się na trzech elementach, które sprawiają mi niezwykłą przyjemność podczas jazdy.

  1. WYGODA

Emonda SL6 WSD jest modelem damskim, a więc geometria ramy przystosowana jest do kobiecej anatomii. Czuć to po ułożeniu ciała, które komfortowo leży na rowerze, kręgosłup nie jest zbyt przeciążony, manetki i hamulce są bliżej kierownicy tak, aby nawet drobne dłonie komfortowo zmieniały przełożenia. Siodełko również damskie, dostosowane do kobiecej miednicy oraz rozstawu bioder. W poprzednim rowerze miałam kłopot z drętwieniem palców u rąk, czasem nawet całych dłoni, myślałam, że to problem rękawiczek, jednak na Emondzie ten dyskomfort zniknął. Może to właśnie kwestia wygodniejszej pozycji na rowerze i dokładniejszego dopasowania wymiarów ramy do sylwetki. Mam wrażenie, że w tym rowerze wszystko jest „pod ręką” – hamulce, manetki, oświetlenie, do którego potrafię dosięgnąć w trakcie jazdy i w razie potrzeby je włączyć. Nie odczuwam także potrzeby „wiercenia się” na siodełku, pozycja jest tak komfortowa, że nie trzeba się przesuwać w górę czy w dół, aby na chwilę zmienić pozycję, bo coś tam zaczyna uwierać. Podejrzewam, że na dystansie 100km pewnie coś zacznie przeszkadzać, jednak obecnie jest idealnie.

Rama wykonana jest z włókna węglowego OCLV serii 500, co umożliwiło stworzenie idealnego, lekkiego roweru o wadze 7,4kg. Jest to najlżejsza na świecie szosowa linia rowerów objęta najlepszą gwarancją na świecie. Idealnie dopasowana równowaga i sterowność wynoszą jakość jazdy na zupełnie nowy poziom.

  1. OSPRZĘT

Emonda SL6 WSD w całośći składa się z komponentów Shimano Ultegra, pozwalających niemal na dotyk zmieniać przełożenia, nie wkładając w to praktycznie żadnej siły. W starym rowerze również miałam osprzęt Shimano Ultegra, jednak od początku czułam, że coś jest z nim nie tak, przesiadka na Emondę tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziła. Specialized przyzwyczaił mnie, że zmieniając zębatkę na większą musiałam wręcz siłowo wciskać manetkę i po wielu trzaskach w końcu coś zaskakiwało i cała operacja kończyła się sukcesem. Tutaj zmiana przełożenia odbywa się płynnie, niemal niezauważalnie, nie ma mowy, żebym usłyszała jakiś niepożądany dźwięk z okolic napędu.

3. ESTETYKA

Jako prawdziwej kobiecie przy wyborze roweru niezwykle istotne było to, jak będzie się on prezentował całościowo, jaki będzie kolor ramy, owijek czy koszyków na bidony. Oczywiście mężczyźni, a szczególnie kolarze, też są estetami, ale dla mnie mniej ważny był osprzęt niż kolor ramy. U Panów to chyba jednak parametry odgrywają kluczową rolę. Nie miałam jednak dylematu czy postawić na piękną, ale słabiej wyposażoną wersję damską czy wybrać brzydszy, ale technicznie lepszy model męski. Trek zadbał, aby Emonda była zarówno piękna, lekka i z najlepszym osprzętem. Dzięki temu mam czarną błyszczącą ramę z delikatnymi drobinkami zatopionymi pod lakierem z elementami różu, który wygląda obłędnie. Takie malowanie nadaje Emondzie kobiecego charakteru i wyróżnia ją spośród innych rowerów szosowych.  Ważnym elementem, dopełniającym całość są także dodatki, różowe koszyki na bidony czy różowa owijka, podkreślają po raz kolejny, że szosa jest kobietą. Całość prezentuje się niezwykle imponująco, a rower wygląda stylowo.

Myślę, że to dopiero początek moich zachwytów nad Królową Emondą, nadal jesteśmy w fazie docierania i wzajemnego poznawania swoich możliwości. Jestem pewna, że kiedy przejedziemy razem kilka tysięcy kilometrów polubimy się jeszcze bardziej i będzie to miłość długotrwała. Zapewne nie do końca i nie na wiele lat, bo Trek ciągle udoskonala swoje modele i co roku zaskakuje czymś nowym, ale ten sezon lub kolejne dwa na pewno będziemy wspólnie przemierzać kolejne trasy. Pierwsze cele na kolejny sezon zostały już zaplanowane i już na wiosnę powoli zaczniemy je realizować.

Share This

Uwaga, ta strona używa COOKIES. Dowiedz się więcej.

Stosujemy je, aby ułatwić Tobie korzystanie z naszego serwisu. Pamiętaj, że w każdej chwili możesz zmienić ustawienia dotyczące COOKIES w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Zamknij